sobota, 15 czerwca 2013

Wakacje, reż. George Cukor (Holiday, 1938)

Kadr z filmu
Wakacje Cukora to klasyczna screwball comedy powstała w szczytowym okresie popularności gatunku. Film opowiada o miłosnych perypetiach Johnny’ego Case’a (Carry Grant) który poznał młodą, piękna i bogatą dziewczynę, ale niestety – jej siostra okazała się jeszcze lepsza. No więc jakoś trzeba się wymigać z tego prawie-ślubu. Oto fabuła w skrócie.

Carry Grant gra tu niezależnego „self-made mena” który własnym wysiłkiem doszedł do pewnego sukcesu (choć nie jest znowu jakimś tam bogaczem). Z kolei rodzina wybranki to milionerzy i swoista arystokracja, amerykańska elita. Case to również typ filozofa – postanawia on urządzić sobie rodzaj przedwczesnej emerytury (wiek ok. 30 lat) by podumać nad własnym życiem („na emeryturze trzeba być kiedy się jest młodym, zdrowym i silnym a nie gdy się jest starym, kiedy to mimo wolnego czasu na nic nie ma już zdrowia” – tak w skrócie przedstawia się światopogląd Case'a). Okazuje się szybko, że to Linda (Katharine Hepburn) jest tą „właściwą”, rozumiejąca jego potrzeby, posiadająca podobny charakter i w ogóle: cud-miód. 

Ta komedia romantyczna nie wyrasta ponad przeciętną – ale zauważmy jak wysoka była ta przeciętna w owym czasie. Wakacje były jednym z filmów definiujących schemat komedii romantycznej, poruszając się w obrębie dobrze wypracowanych i reżysersko do perfekcji opanowanych stałych motywów oraz żartów (jak np. zderzenie różnych warstw społecznych czy lekkie pokpiwanie z konwenansów towarzysko-kulturowych pełnego blichtru świata burżuazji), i oczywiście – stając w obronie miłości ponad podziałami. 

Jeżeli do tego dołożymy znakomitą parę aktorską (to trzeci wspólny film Hepburn i Granta – w 1940 wystąpili jeszcze w Filadelfijskiej opowieści, także Cukora) to stopień naszego podziwu dla kunsztu twórców z Hollywood, będzie, w tym konkretnym przypadku wynikał tylko z odpowiedzi na jedno pytanie: czy widzieliśmy już wcześniej tego typu komedię? Jeżeli tak, to zapewne może nieco tylko denerwując się przewidywalnością (lecz to w końcu gatunkowe kino) ale jednak z dużą przyjemnością jeszcze raz wejdziemy w ten nieco sentymentalny (z dzisiejszej perspektywy) „proto-woodyallenowski” świat – bo przecież lubimy to co już znamy. Jeśli zaś nigdy wcześniej nie spotkaliśmy się ze screwball comedy to od tego filmu można, a nawet trzeba, zacząć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz