czwartek, 18 lipca 2013

Bitwa o Algier, reż. Gillo Pontecorvo (La battaglia di Algeri, 1966)

Kadr z filmu
Tytuł zdradza wszystko. Bitwa o Algier opowiada o bitwie o Algier. O ważnej części wojny prowadzonej przez algierskich rewolucjonistów (Front de Libération Nationale – Front Wyzwolenia Narodowego) z Francją. FLN pod hasłami niepodległościowymi w drugiej połowie lat 50-tych w Algierze prowadziło działalność terrorystyczną w ramach walk miejskiej partyzantki: morderstwa, podkładanie bomb, masakry ludności cywilnej.

Film Pontecorvo dość wiernie, choć wyraźnie opowiadając się po stronie FLN, przedstawia wydarzenia tamtego okresu. Całość utrzymana jest w stylistyce filmu dokumentalnego. Czarno-białe, surowe zdjęcia, kamera ruchliwa zagląda w twarze bohaterów, krąży wśród tłumu, podgląda postaci. Oczywiście nie jest to szalona kamera współczesnego operatora: roztrzęsiona i rozdygotana, nie mogąca złapać żadnego stałego punktu zaczepienia, ciągle gdzieś uciekająca. Ale nie ma tu żadnych długich jazd czy bardziej skomplikowanych manewrów. Stajemy się, za sprawą kamerzysty, niewidzialnym świadkiem wszystkich zdarzeń, z poziomu ulicy i miejskich zaułków spokojnie obserwującym brutalną wojnę miejską miedzy siłami FLN i wojskami francuskimi. Włoski reżyser konsekwentnie, by zachować ów realistyczny styl filmu, dobrał aktorów spośród zwykłych Algierczyków – jedynym profesjonalistą w gronie jest Jean Martin odgrywający rolę pułkownika francuskiej armii, tłumiącego rebelię. Dokumentalna surowość narracji podkreślona została bardzo oszczędnym użyciem muzyki (kompozytor to sam Ennio Morricone!).

W tej całości są delikatne wyrwy – ale całkiem świadomie i precyzyjnie poczynione. Oto ta quasi-obiektywnie prowadzona opowieść, niby zupełnie nie angażująca widza, a wyłącznie – niczym kronika filmowa – zdająca relację z kolejnych wydarzeń, przerywana jest od czasu do czasu momentami wypełnionymi silnymi emocjami: z ruin kamienicy zmiecionej wybuchem bomby, wydobywane są kolejne ciała, wszystko zostaje wyciszone i słyszymy tylko przejmującą muzykę Morricone. Ten motyw muzyczny i podobne sceny jeszcze się będą powtarzać kilka razy. Właśnie w tych scenach przede wszystkim ujawnia się sympatia reżysera: widzimy pomordowane małe dzieci algierskie i płaczące kobiety, ale nie widzimy takich samych scen po drugiej stronie konfliktu. Francuskie dzieci nie miały matek? Algierczycy walczą o wyzwolenie (co już samo w sobie ma czynić ich walkę szlachetniejszą), a Francuzi to okupanci i kolonizatorzy (co z kolei nie jest prawdą, bo Algieria była częścią Francji a nie jej kolonią). Pontecorvo w duchu marksistowskim (ściślej: marksistowsko-leninowskim) zdaje się sugerować, że Algierczycy tworzą swe państwo dzięki przemocy niewielkiej grupy terrorystów terroryzm nie jest jednak metodą walki jako takiej, a sposobem na skupienie światowej opinii na Algierii oraz środkiem na spolaryzowanie ludności zamieszkującej Algier, i ostatecznie metodą na rozbudzenie świadomości narodowej w całym społeczeństwie, które zrodzi się na nowo, formując własne państwo w opozycji do państwa francuskiego.

Reżyser nie jest jednak propagandzistą i nie próbuje tak po prostu przekonać widza do swojej racji politycznej – a przynajmniej nie to jest jego nadrzędnym celem. Pokazuje on, że metody stosowane przez różne strony konfliktu, w swoim okrucieństwie, zbliżają przeciwników do siebie. Narastająca przemoc, coraz liczniejsze zamachy bombowe, prowadzą ostatecznie do sformułowania nowej taktyki francuskich władz. Do Algieru przybywa, więc pułkownik Mathieu, który stosując okrutne tortury podczas przesłuchań (skojarzenia ze współczesną amerykańską „wzmocnioną techniką przesłuchań” jak najbardziej na miejscu) doprowadza do zwycięstwa (jak się okaże tylko pozornego). Co jednak ważniejsze to to, że Mathieu jest pokazany niewątpliwie z szacunkiem i ze sporą dozą zrozumienia dla jego postawy – zawodowego żołnierza, który przybył z rozkazem do wykonania i jest gotów zastosować każdy środek by sprostać zadaniu. I w tym nie różni się niczym od swego wroga.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz