poniedziałek, 20 maja 2013

Winchester '73. reż. Anthony Mann (Winchester '73, 1950)

Kadr z filmu
Film zaczyna się od ujęcia sylwetek dwóch jeźdźców jadących grzbietem wzgórza, powoli przechodzącego w duże zbliżenie na kolbę Winchestera – jednej z najsłynniejszych broni palnych w historii. Karabin powtarzalny, z charakterystyczną dźwignią przeładowania zmontowaną razem z osłoną spustu, stał się symbolem westernu i jest rozpoznawany nawet przez najmniejsze dziecko. Przypomina nam zresztą o tym sam reżyser – kamera po chwili odsuwa się by pokazać kilku urwisów zgromadzonych wokół witryny i podziwiających piękny karabin. Co więcej ten Winchester nie jest taki całkiem zwykły, jak wiele mu podobnych. To tzw. Jeden z Tysiąca (One of One Thousand), produkowany z większą uwagą i celniejszy niż inne – będzie nagrodą w konkursie strzeleckim w Dodge City, gdzie rozpoczyna się akcja filmu.

Mann od początku, więc daje jasno do zrozumienia, że ludzie będą w tle, a na pierwszym planie pozostanie Winchester – to on jest głównym bohaterem filmu. Pomysłowy scenariusz delikatnie odchodzi od zwykłej formuły westernu. Główny wątek fabularny dotyczy Lina McAdama (James Stewart) i Dutcha Henry’ego Browna (Stephen McNally). McAdam podąża śladem Browna – widzimy, że się bardzo dobrze znają, ale przez długi czas nie poznajemy jednak przyczyny waśni ani łączącej ich więzi (przyjaciele, bracia?). Przeszłość odkrywana jest powoli – możemy się domyśleć jej wcześniej niż zostanie ona ujawniona. To pomysł fabularny (mroczna przeszłość łącząca postacie) pochodzący rodem z „czarnego kryminału”.

Inaczej niż u Johna Forda czy Howarda Hawksa, narracja prowadzona jest wielowątkowo. Choć gwiazdą filmu jest oczywiście James Stewart (tym filmem Mann i Stewart rozpoczęli kilkuletnią westernową współpracę), mierząc to czasem obecności na ekranie moglibyśmy mieć, co do tego pewne wątpliwości. Przypadek to łączy bohaterów, to znów ich rozdziela. Mann na przemian pokazuje losy uciekającego Browna, który jednocześnie przygotowuje kolejny przestępczy plan, ścigającego go McAdama oraz nieco zagubionej na Dzikim Zachodzie pary (energiczna tancerka i jej bojaźliwy towarzysz). Ale powracającym motywem łączącym sceny jest Winchester, który przechodzi nieustannie z rąk do rąk (McAdam, który wygrał konkurs strzelecki, dość szybko traci broń), wzbudzając zazdrość i prowadząc do zbrodni.

Stylistycznie reżyser również wykorzystał swoje doświadczenie w filmie noir. Choć nie mamy tu mocnych cieni kładących się ukosem na twarzach postaci, to kontrasty zostały wykorzystane w inny sposób – ostro zarysowując sylwetki na tle horyzontu. Mann w kilku miejscach zastosował również nietypowe dla westernu, technicznie trudne i dynamiczne ujęcia (np. łączące panoramę i jazdę). Nie mamy tu tak wielkich planów (jak u Forda) ale w równie sugestywny sposób, choć w mniejszej skali, ukazano surowość kraju – zapada w pamięć ostatnia scena pojedynku rozgrywana wśród szarych skał.

Amerykańska fascynacja bronią pokazana tu niejednoznacznie (przecież prowadzi do przestępstw), nie jest jedynym aspektem „amerykańskości” stanowiącej główne zagadnienie filmu. Widzimy również i tę drugą stronę Ameryki: ożywiający rozwój i ruch na Zachód duch przedsiębiorczości, a przede wszystkim charakterystyczną dla Ameryki wspólnotowość i zaangażowanie mieszkańców w życie swojego miasteczka – oto na wieść o rozgrywanym konkursie strzeleckim mieszkańcy zbierają się razem na main street by dopingować nieznanych sobie zawodników.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz