![]() |
| Źródło: http://web.archive.org/web/20080408162807/http://www.newline.com/viewpic.php?dlid=2316 |
Węże w samolocie to właśnie dzieło, które zdobyło sławę takim internetowym „hajpem”. W związku z filmem powstały także liczne amatorskie parodie, strony fanowskie etc. W tym wypadku był to chyba „hajp” całkiem naturalny (ponoć powstały po wpisie blogowym Josha Friedmana, scenarzysty Wojny światów i serialu o Terminatorze), ale to bynajmniej nie znaczy jeszcze, że przez to film zasługuje na większą uwagę. To produkcja klasy B, której cała fabuła została zdradzona już w tytule: mafijny boss by pozbyć się groźnego świadka, przemyca na pokład pasażerskiego samolotu, którym eskortowany jest ów świadek, całe mnóstwo różnych zabójczych węży. Te, wprowadzone w szaleńczą żądzę mordu skondensowaną dawką feromonów ruszają na polowanie.
W filmie
występuje grono zacnych aktorów, m.in. Samuel L. Jackson, Julianna Margulies, David Koechner. Oczywiście
Jackson wyróżnia się tu na plus, ale to wyłącznie dzięki dość zabawnym dialogom,
gęsto przetykanym „fakami”, wypowiadanym z charakterystyczną dla tego aktora emfazą. Sporo tu też elementów komicznych (w dużej mierze całkiem zamierzonych), i pomijając
fakt dość absurdalnego pomysłu wyjściowego, to całość ogląda się zaskakująco
przyjemnie. „Przyjemnie” – to chyba właściwe określenie. Ellis sprawnie
połączył gatunkowe konwencje (film katastroficzno-lotniczy z horrorem
zwierzęcym i kinem akcji), niczego tu nie proponując jednak ponad dobrą zabawę.
Zżymać się, więc
należy nie na film sam, ale na ów przeklęty hype i własną naiwność,
które kazały sądzić, iż mamy do czynienia z jakimś przegapionym diamentem. Węże w samolocie nie są też filmem tak
złym, że aż śmiesznym (w rodzaju filmów Eda Wooda). Skąd zatem to poruszenie
wśród internatów? Bóg jeden raczy wiedzieć, ale można dostrzec, że po czasie ów entuzjazm nieco opadł, i, o ile to można uznać za jakikolwiek wskaźnik jakości, obecna ocena widzów jest niemal identyczna z oceną od początku bardziej wstrzemięźliwiej krytyki (kliknąć tu, a potem tu).
















