piątek, 5 kwietnia 2013

40 lat minęło, reż. Judd Apatow (This is 40, 2012)

Kadr z filmu
Judd Apatow jest raczej bardziej ceniony za tzw. ogólny dorobek, niż za jakiś jeden konkretny film. Do dziś chyba jego najważniejszym dziełem pozostaje zresztą nie film, ale serial telewizyjny Freaks and Geeks (w Polsce zanany pod tytułem Luzaki i kujony). Apatow niemal od początku poświęca się (także jako scenarzysta lub producent) jednemu tematowi – kluczowemu, jak się zdaje, dla jego pokolenia – tematowi dojrzewania. Nie ważne czy bohaterowie jego filmów mają lat piętnaście, ponad dwadzieścia czy już czterdzieści. Wszyscy oni wydają się być zamrożeni w swoim „licealnym” okresie – mogą mieć dzieci, dom, rodzinę, kredyty, a mimo to będą nieodpowiedzialni i dopóki będą tylko mogli dopóty będą zwlekać z przyjęciem na siebie jakichkolwiek zobowiązań. Zawsze w dostatku, z pozoru szczęśliwi, żyją popychani wyłącznie siłą inercji. Tylko wizja śmiertelnej choroby czy bankructwa jest w stanie wymusić na nich jakąś próbę ewaluacji swego życia. Dla podkreślenia tej niezmienności świata swoich bohaterów, Apatow często korzysta z tych samych aktorów, z którymi współpracował jeszcze w latach 90-tych przy produkcji wspomnianego serialu.

No i wszystko to pasuje doskonale do 40 lat minęło. Film reklamowany, jako spin-off Wpadki, w istocie rzeczy poza parą bohaterów: Pete’a (Paul Rudd) i Debbie (Leslie Mann) nie kontynuuje wątków fabularnych swojego poprzednika. Kontynuuje za to, te same motywy, z drobną różnicą: Apatow z wiekiem trochę spoważniał; co mu niestety artystycznie na dobre nie wyszło. Nie stworzył, więc czegoś na wzór 40-letniego prawiczka, czyli opowieści skupiającej się na jakimś wybranym aspekcie swej ulubionej tematyki. Tam w groteskowym ujęciu poruszył kwestię seksualności, każąc mężczyźnie przechodzić męki i frustracje licealisty. Tu z kolei, podobnie jak w Funny People, Apatow chciał stworzyć coś ambitniejszego, przyjmując szersze spektrum spraw, i dodając do życia bohaterów trochę dramatu.

Nie ma tu silnego wątku przewodniego, za to mamy szereg „sytuacji”, a w gruncie rzeczy kolejnych skeczy przeniesionych przed kamerę. Akcja toczy się wokół problemów małżeńskich, finansowych (Pete ma kłopoty ze swoją firmą muzyczną) i w ogóle rodzinnych (dzieci się buntują). Jedne postacie przychodzą inne odchodzą, pewne wątki pojawiają się potem niepostrzeżenie znikają, tworząc wyłącznie okazje do mniej lub bardziej udanych żartów – jak u Apatowa bywa, często w sposób zamierzony ordynarnych – ale nie tworząc spójnej całości. Całą rzecz dałoby się zmieścić w jednym odcinku sitcomu i pewnie z lepszym rezultatem – a tak toczy się to pomalutku, meandrując przez ponad dwie godziny, choć już wszystko wiemy po pierwszych piętnastu minutach. Nic tu nie jest prawdziwym niebezpieczeństwem, więc nie ma też dramatu. Nie wierzymy w możliwość bankructwa (chyba reżyser też nie, bo i ten wątek zawiesza bez odpowiedzi), ani w możliwość rozpadu małżeństwa. I choć to film utrzymany w innej konwencji, kto znajduje przyjemność w oglądaniu komedii romantycznych, i tu odkryje to łatwe pocieszenie, jakie niosą ze sobą także owe bajki o miłości. A nasi bohaterowie? No, cóż pewnie pozostaną już tymi smarkaczami jakimi zawsze byli, zajęci przez następne 20 lat opowiadaniem sobie kolejnych sztubackich żartów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz