czwartek, 14 lutego 2013

Ich noce, reż. Frank Capra (It Happened One Night, 1934)

Kadr z filmu
Film Ich noce Franka Capry uchodzi za jedną z pierwszych – jeśli nie pierwszą – screwball comedy. To także pierwszy film, który zdobył pięć Oskarów w najważniejszych kategoriach (najlepszy film, scenariusz, reżyser, najlepsza rola pierwszoplanowa męska i żeńska). I jest to w końcu film, który rozpoczął znakomitą passę Franka Capry; w ciągu następnych przedwojennych lat powstało kilka jego klasycznych filmów m.in.: Pan Smith jedzie do Waszyngtonu, Pieniądze to nie wszystko, Obywatel John Doe – te trzy również zdobywały Nagrody Akademii.

Sam Capra nie był usatysfakcjonowany swoim dziełem, uważając je – tuż po zakończeniu zdjęć – za swój najgorszy film. Początkowo ta opinia wydawała się być potwierdzana przez nie najlepsze recenzje i słabe wyniki sprzedaży biletów; ale po nieudanym debiucie, film powoli się rozpędzał i w krótkim czasie stał się wielkim hitem. Trudno powiedzieć dlaczego Capra był tak surowy wobec swojego filmu. Choć oczywiście fabuła opowiada dość banalną historię miłosną – córki milionera (Claudette Colbert), która żyje od skandalu do skandalu oraz niesubordynowanego dziennikarza (Clark Gable), który gotów oddać ostatnią koszulę za dobrego newsa – to ów banał zmienił się filmie Capry nie w schematyczną, lecz w klasyczną opowieść. Ich noce ponadto to nie tylko komedia romantyczna, ale także film drogi. Para podróżuje do Nowego Jorku – wzajem sobie pomagają, choć nieco z przymusu: dociekliwy dziennikarz odkrywa tożsamość, ukrywającej się przed ojcem Elie, i w zamian za zgodę na sensacyjny artykuł do gazety, pomoże jej dotrzeć do miasta, gdzie czeka na nią co dopiero poślubiony mąż, nieaprobowany przez jej tatę.

W przeciwieństwie do późniejszych komedii tego nurtu wyreżyserowanych np. przez Howarda Hawksa, Capra podchodzi do tematu nieco poważniej – sterując w stronę nostalgii, a nie absurdu. Mielizny banału ominął on nie tyle kreując niezwykłych bohaterów, czy jakąś szczególnie karkołomną intrygę. Nie. Capra postanowił wprowadzić różne – z pozoru tylko – drobiazgi, które powodują, że Ich noce wyróżniają się na tle innych komedii romantycznych i mogą być uznane za prekursorskie dla screwball comedy.

Po pierwsze: pojawia się tu większość motywów obecnych w późniejszych „zwariowanych komediach” – choć jeszcze nie w pełnej postaci (np. tu kobieta nie jest główną intrygantką, a i dialogi nie mają jeszcze tego cynicznego charakteru), to już występujących łącznie w jednym filmie.

Po drugie: Capra uniknął teatralności, charakterystycznej dla filmów Hawksa, rozszerzając czas i miejsce przygód głównych bohaterów. Także inaczej niż u Hawksa, akcja jest prowadzona nieco "dostojniej", jedynie w pojedynczych momentach zmieniając się w dynamiczną farsę (scena z detektywami w motelu) i przeważnie pozwalając bohaterom oraz widzom na nabranie większego oddechu. Capra stara się raczej wyzyskać plener i „wygania” bohaterów na zewnątrz a nie zamyka ich w ciasnym wnętrzu, przyznając przy tym pewną rolę samej przyrodzie (deszcz jako sprawca zdarzeń) i krajobrazom. 

Schemat filmu drogi został wykorzystany przez Caprę jednak nie tylko do tworzenia kolejnych przeszkód w dotarciu do celu (wypadek autobusu, kłopoty z pieniędzmi na podróż, detektywi wysłani na poszukiwanie córeczki etc.), ale pokazania tła i kłopotów Ameryki czasów Wielkiego Kryzysu. Zasygnalizowane są, więc typowe także dla późniejszych filmów Sycylijczyka problemy ubóstwa i nierówności społecznych. Nie są one jednak natrętną publicystyką, zaś zgryźliwość wobec bogaczy ustępuje tu raczej zrozumieniu i empatii. Dziennikarz przekonuje się, że ona nie jest aż taką rozpuszczoną i zadufaną w sobie dziewczyną; ona zaś dowiaduje się, że dziennikarz nie jest zupełnie cynicznym graczem, szukającym tylko wszędzie skandalu, sensacji i tematu.

To co włoskiemu reżyserowi udało się jednak najbardziej, to uzyskanie ponadczasowego „efektu nostalgii” – jeśli można to tak ująć. Dzięki kilku lirycznym ujęciom poprzez miękkorysujący obiektyw (delikatne rozmycie obrazu) oraz „romantycznie” zainscenizowanym sytuacjom (zachód słońca w wiejskiej okolicy na sianie, przeprawa przez strumień) mamy wrażenie, że udało mu się stworzyć klasyczne obrazy i zaproponować również późniejszym reżyserom sposób, w jaki powinny wyglądać takie sceny w filmach; i choć w Ich nocach nie mamy retrospekcji, a akcja dzieje się współcześnie dla postaci, to pozostajemy pod wrażeniem oglądania jakiegoś wspomnienia.

Te ujęcia niejako przenoszone w filmach kolejnych epok sprawiły, że film Capry, mimo oczywistej archaiczności – upłynęło przecież blisko 80 lat od daty premiery – zachował pewien uniwersalny aspekt, przemawiający także do widza współczesnego.
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz