poniedziałek, 18 lutego 2013

Laura, reż. Otto Preminger (Laura, 1944)

Kadr z filmu
Laura, to ciekawy przypadek „czarnego kryminału”. Mógłby się on pojawić w kinach pięć lat wcześniej lub pięć lat później, ale akurat rok 1944 jest dość zaskakujący. Film Otto Premingera łączy w sobie bowiem tak naprawdę dwa filmowe gatunki – film noir i „zwykły” kryminał spod znaku Agathy Christie czy Arthura Conan Doyle’a. Gdyby powstał kilka lat wcześniej moglibyśmy go uznać za prekursorski film, szukający nowych rozwiązań formalnych dla  kryminału czy filmu sensacyjnego. Gdyby powstał pięć lat później moglibyśmy powiedzieć to samo, tylko odwrotnie – film próbuje poszerzyć estetykę, opatrzonego już nieco „czarnego kryminału”. Jednak powstał, kiedy powstał tj. w czasie, gdy klasyka noir się właśnie formowała (w tym samym roku do kin weszło Podwójne ubezpieczenie, a dwa lata później Wielki sen) i nie pozostaje nam nic innego, jak tylko pochylić się z uznaniem nad bardzo trafnym doborem – opartego na sztuce Very Caspary Ring Twice for Laura scenariusza .

Laura zawierając ów komponent klasycznego kryminału, staje się o tyle interesująca, że nie przyciąga uwagi wyłącznie dzięki atmosferze zdemoralizowanego wielkomiejskiego życia i charakterystycznej sylwetce jakiegoś cynicznego detektywa w prochowcu. Tu rzeczywiście liczy się zagadka „kto zabił”. Tak więc, by nie zdradzić zbyt wiele z fabuły, wyjaśnijmy jedynie, że policjant (Dana Andrews) musi rozwikłać sprawę zabójstwa kobiety (Gene Tierney). W kręgu podejrzanych znajduje się kilka osób (jak to w klasycznej powieści Christie) z różnych warstw społecznych (m.in. pokojówka, znany i szanowany felietonista-erudyta, a także uwodziciel-oszust) i z różnymi motywami (ale dość typowymi, jak np. zazdrość). Pojawiają się ponadto niespodziewane zwroty akcji, retrospekcje, narracja z offu i padający deszcz – jak na porządny noir przystało.

Zderzenie dwóch rodzajów kryminału zachodzi jednak nie tylko na poziomie fabuły, ale dotyczy również bohaterów. Podejrzani, w szczególności Waldo Lydecker (bardzo dobra rola Cliftona Webba), to postać jakby żywcem wyjęta ze starego kryminału – dystyngowany i elegancki. Z kolei detektyw prowadzący śledztwo to już człowiek nowych czasów, bezpośredni, lekko nieokrzesany, swoim zachowaniem irytujący innych, ale też sprytny i umiejętnie „pogrywający” przeciwnikiem.

Preminger na tym jednak nie poprzestaje i dodaje do tego filmu jeszcze drugi komponent, który powinien zwrócić uwagę widza. Reżyser tworzy postać detektywa, która powoli popada w obsesję na punkcie sprawy i samej ofiary. Motyw ów powtórzony zostanie później w mistrzowskim Vertigo Hitchcocka – łącznie z odgrywającym w obu filmach istotną rolę portretem kobiety. I tak jak w Vertigo piętnaście lat później, tak i w Laurze, poczucie realności zdarzeń jest subtelnie zachwiane – było nawet rozważane alternatywne zakończenie, w którym miałoby się okazać, że wszystko się działo tylko w wyobraźni jednej z postaci.

Preminger odważnie balansuje między dwiema konwencjami: z jednej strony nie mamy poczucia sztucznego, wyłącznie formalnego zadania do wykonania, a z drugiej strony cały czas widzimy i mamy świadomość użycia rozwiązań z różnych gatunków. W udany sposób połączono logiczną łamigłówkę „starego dobrego” kryminału z atmosferycznym, raczej mniej dbającym o wewnętrzną spójność „czarnym kryminałem” – ale to właśnie on ostatecznie przeważa.
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz