![]() |
| Kadr z filmu |
Walt Disney w 2006 roku przejął studio Pixar, twórcę największych hitów komputerowych animacji (seria Toy Story, Odlot, Wall-e). Mimo to Disney – specjalizujący się raczej w tradycyjnej animacji – nie zaprzestał prób tworzenia filmów w technice komputerowej i od czasu do czasu proponuje coś zupełnie swojego wytworzonego poza Pixarem.
Bajka z 2010 pt. Zaplątani, choć udana (konkurencja dla Shreka na polu dekonstrukcji baśni) raczej nie wzbudzała wielkiego entuzjazmu. Podobnie było z wcześniejszym Piorunem czy Rodzinką Robinsonów. Zawsze pozostawało wrażenie sporego niedosytu, a w porównaniu z produkcjami Pixara widocznej różnicy klasy, i to mimo większego budżetu w przypadku bajek Disneya, np. Zaplątani to 260 mln $, zaś Toy Story 3, z tego samego roku, to „tylko” 200 mln $.
Ralphowi Demolce nie udało się zmienić tej sytuacji. Jeżeli Disney planowałby sprzedać Pixara, by na własną rękę walczyć z Dreamworks (Shrek, Madagaskar) bądź z Blue Sky Studios (Epoka Lodowcowa) to z pewnością nie skończyłoby się to dobrze.
Pomysł wyjściowy dla Ralpha powstał z wyraźnej inspiracji Toy Story: tak jak w opowieści o zabawkach, które ożywają, tak tu, postacie z gier wideo wiodą własne ukryte życie. Bycie w grze to gruncie rzeczy męcząca praca – a już najgorzej gdy się jest tym złym. Nikt cię nie lubi, każdy się cieszy, gdy zostajesz pokonany, a koledzy z gry traktują cię niemal równie nieprzyjaźnie jak dzieci po drugiej stronie ekranu. Niektórzy próbują zmienić swój los i wyrwać się z jednej gry by przenieść się na stałe do innej, ale to jest surowo zakazane – zepsuty automat pójdzie do kasacji, wraz ze wszystkimi postaciami tam mieszkającymi.
Ralph to taki właśnie bohater, „dobry” występujący w roli złego, który szuka sposobu na odmianę swego losu, ale bez uciekania z gry – wystarczy, że będzie doceniony za swój wkład (np. zaproszą na jubileusz, wręczą medal), bo przecież bez niego nie byłoby w ogóle gry. Wszystko jednak się komplikuje. Przemieszcza się on do innego automatu, gdzie zdobywa upragniony medal, ale uruchamiając przy okazji lawinę wypadków, grożących właśnie kasacją jego automatu.
Ralph Demolka to bajka z dobrym pomysłem wyjściowym, ale niestety nie wykorzystanym w pełni. Zamysł jej powstania pojawił się już pod koniec lat 80-tych. I zdaje się, że zamiarem twórców było, na fali mody retro, nawiązanie do tamtego okresu: stąd automaty do gier i główny bohater – Ralph jest postacią z takiej właśnie starej zręcznościowej gry (coś przypominającego Donkey Konga).
Nie udała się jednak ta nostalgiczna podróż w przeszłość. Elegancja i uroda animacji paradoksalnie działają przeciwskutecznie, utrudniając powrót wyobraźni do czasów podłej, niskokolorowej grafiki dawnych automatów (ciekawostka: autorzy na początku chcieli stworzyć bohaterów w animacji naśladującej 8-bitowce, ale zrezygnowali z tego, bojąc się że Ralph nie będzie się wydawał dostatecznie sympatyczny). Zamiast epickiej podróży po wszystkich grach (różnych światach), na co początkowo może się zapowiadać, mamy raczej coś w rodzaju zaanimowanej zręcznościowej gry komputerowej, w której nawet nie możemy wziąć udziału. Ralph trafia do jednego z automatów – wyścigówki w przesłodzonej, cukierkowej scenografii – gdzie niemal do końca pozostajemy.
Brakuje tu też charakterystycznego dla bajek Pixara podwójnego dna: coś dla dzieci, ale i coś dla dorosłych. Nie ma tu wzruszającej opowieści o przyjaźni i dojrzewaniu (Toy Story), wielkiej przygody (Epoka Lodowcowa) czy choćby eklektycznej zabawy różnymi odniesieniami do popkultury wzorem serii o Shreku.
Pozostaje zatem bardzo dobrze zrealizowana sfera dźwiękowo-muzyczna (z tymi charakterystycznymi plumkaniami i brzdęknięciami automatów), kilka ciekawych pomysłów scenariuszowych (źli bohaterowie, niczym alkoholicy, chodzą na spotkania grupy wsparcia), trochę poczucia humoru i ciekawe postacie. Tak jak w wysokobudżetowej grze wideo – udało się stworzyć wspaniały i rozległy świat, ale już zabrakło pomysłu na to jak go fabularnie wykorzystać.


Brak komentarzy:
Prześlij komentarz