sobota, 23 marca 2013

Robot & Frank, reż. Jake Schreier (Robot & Frank, 2012)

Kadr z filmu
Filmowe science-fiction ostatnimi czasy przeżywa mały renesans. Z jednej strony powstają filmy o skromnym budżecie, ale oparte na ciekawym pomyśle (w rodzaju Moon Duncana Jonesa) z drugiej zaś strony duże hollywoodzkie, komiksowe blockbustery epatujące bogactwem efektów specjalnych, ale raczej korzystające ze sprawdzonych już schematów i pomysłów, czasem nawet będące po prostu remake'ami dawnych hitów (Dredd, Pamięć absolutna). Oczywiście i wysokobudżetowe filmy bywają udane (choćby Incepcja), a te tzw. „niezależne” trafiają poniżej oczekiwań (Druga ziemia).

Debiut pełnometrażowy Jake’a Schreiera Robot & Frank, sytuujący się z pewnością w kategorii tych „niewielkich, ale pomysłowych”, jest bez wątpienia filmem udanym. Mimo obecności gwiazd (dawno nie widziana Liv Tyler, a także Susan Sarandon) zachowuje on swój kameralny charakter eksplorując tematykę relacji człowieka i sztucznej inteligencji, utrzymując się jednocześnie w rozrywkowej konwencji kryminału o dramatyczno-komediowym zabarwieniu.

Akcja filmu umieszczona została gdzieś w nieodległej przyszłości, kiedy to sztuczna inteligencja jest już na tyle rozwinięta, by mogła z powodzeniem być implementowana do maszyn – robotów w miarę udanie symulujących ludzkie zachowanie. Poza tym nie wiele widać różnic między dzisiejszymi czasami a tą filmową przyszłością, prócz delikatnie zaznaczonych elementów dotyczących designu samochodów, mieszkań itp. Nawet roboty – zresztą wyglądające jakby wyszły spod ręki, któregoś z projektantów Apple’a (w istocie wzorowane na robocie Hondy) – nie są jeszcze czymś szczególnie popularnym, wywołując wśród ludzi niepokój maskowany niechęcią i lekką pogardą. Służą one jako pomoc domowa i opieka np. osób starszych. I właśnie to jeden z przewodnich wątków filmu.

Frank (świetny Frank Langella, pamiętany za rolę Nixona z filmu Frost/Nixon) mający kłopoty z pamięcią, żyjący samotnie w prowincjonalnym miasteczku, to starszy mężczyzna i, jak się później dowiadujemy, były przestępca. Dzieci zajęte swoim życiem z rzadka go odwiedzają. Jego syn Hunter (James Marsden) pozostawia ojca pod opieką robota. Ten początkowo sceptyczny, zaprzyjaźnia się z maszyną i jednocześnie odnawia swoją dawną „pasję”, wracając do zawodu włamywacza.

Film oscyluje między lekką komedią w typie buddy films (gderliwy nauczyciel-mistrz plus zachowujący zawsze zimny obiektywizm pomocnik-uczeń) a dramatem – powrót do dawnego życia pomaga Frankowi w utrzymaniu zdrowia, hamując postępy starczej demencji, ale oczywiście nie może się to skończyć dobrze – w końcu kradzież nie popłaca. W quasi-tragicznym finale, ale od początku wyczekiwanym (przywodzącym na myśl, tę poruszającą scenę odłączania superkomputera HAL-a z Odysei kosmicznej Kubricka), Frank zmuszony jest skasować – o ironio! – pamięć swego przyjaciela, tracąc przy tym jakby część swojej tożsamości.

Robot & Frank subtelnie nawiązuje do klasyki SF, pozostając jednak filmem dość oryginalnym, w klasycznej narracji opowiadającym nie tylko łotrzykowską bajkę z morałem, ale starającym się pokazać pewne skutki wprowadzenia w użycie wysoko rozwiniętej SI – od pewnego poziomu, kwestie z nią związane przestają być wyłącznie techniczną domeną informatyki, a stają się w równym stopniu zagadnieniami moralnymi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz